Paralydium
#1
Paralydium - Worlds Beyond (2020)

[Obrazek: R-15464648-1591970362-3317.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Eternal Paralydium 01:50     
2. Within the Sphere 05:15     
3. Synergy 07:25     
4. Finding the Paragon 05:38       
5. Crystal of Infinity 04:22     
6. Awakening 02:08     
7. The Source 06:25     
8. Into Divinity 05:06     
9. Seeker of the Light 07:28    

Rok wydania: 2020
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Mikael Sehlin - śpiew
John Berg - gitara
Jonathan Olsson - bas
Georg Härnsten Egg - perkusja
Mikael Blanc - instrumenty klawiszowe

 Zespół założony w 2015 roku przez gitarzystę Johna Berga, do którego dołączyła sekcję rytmiczną DYNAZTY i z początku działający pod nazwą THE PARALYDIUM PROJECT, od 2019 działa jako PARALYDIUM. Skład szybko został uzupełniony o wokalistę z melodic death metalowego DEGRADEAD Mikaela Sehlina i klawiszowca Mikael Blanc.
Zespołowi udało się podpisać kontrakt z wytwórnią Frontiers Records i 12 czerwca został wydany debiut.
 
Może nie należy spodziewać się przebojowości na miarę DYNAZTY, bo to jednak progressive metal, szwedzko-amerykański w realizacji. Są pogłosy DREAM THEATRE, REDEMPTION (Synergy), zaginionego PAGAN’S MIND (Finding the Paragon) i oczywiście SYMPHONY X (The Source), ale jest też coś z bardziej progresywnych kompozycji TIME REQUIEM, głównie w kwestii tego, jak rozgrywane są sola klawiszowe.
Od początku do końca jest to kompetentnie zagrane i Within the Sphere może stworzyć wrażenie grania przebojowego, ale to wrażenie mylne, bo do tego rodzaju przebojowości zbliżają się w minimalnych ilościach w dalszej części albumu. Czasami gdzieś przewinie się EVERGREY, jak w Crystal of Infinity, chociaż to może być pochodna SX. Jest i VOYAGER w Into Divinity i szkoda, że duet wokalny nie idzie tutaj dalej i jest tylko drobnym przerywnikiem. Wieńczący album Seeker of the Light jest sprawnie zagrany i nie męczy przez te siedem minut, ale mam wrażenie, że porównania z VISION DIVINE, szczególnie ostatnią płytą, nie ma porównania, i to nie tylko pod względem melodii, ale i wokalnym. Szczególnie, że prawdziwej kompozycji jest niecałe 6 minut, bo reszta to brzdękanie mandoliną przy orkiestracjach. Zabrakło tu dramaturgii i prawdziwego finiszu, kropki nad i w tym zakończeniu.
Mikael Sehlin może nie jest największym odkryciem tego roku, ale w tym repertuarze się odnajduje i nie stara się śpiewać zbyt wysoko, jak to często bywa w takich projektach. Sola gitarowe w wykonaniu Johna Berga są solidne. Ciekawym odkryciem jest Mikael Blanc i szkoda, że czasami ogranicza się go do przerywnika i drugiego planu, bo sola klawiszowe na tym albumie, mimo że raczej rzadkie, są bardzo dobre i słychać inspiracje Richardem Anderssonem, chociaż oczywiście nie są one aż tak bogate, bo to nie on gra tutaj główną rolę.
 
Produkcja solidna, selektywna i pod tym względem nie można niż zarzucić. Nikt nikogo nie zagłusza, perkusja jest dobrze ustawione, a gitary mają typowe, progresywne brzmienie, z dalszym ustawieniem klawiszy.
Może nie jest to wydarzenie roku 2020 i najlepsza płyta progresywna, ale jest to dobry i ciekawy początek.
Muzyka niezbyt odkrywcza, bezpieczna i wtórna, ale równa.
 

Ocena: 7.3/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości