Sorcery (USA)
#1
Sorcery - Sinister Soldiers (1978)

[Obrazek: R-5161493-1412424013-2385.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Arachnic (The Dark King) 03:58
2. Fly The Sky 02:59
3. Sugar Sweet Lady (Debbie's Song) 04:09
4. Last Good-Bye 12:16
5. Slippin Away (For K.E.R.) 04:07
6. Snowshit 09:21
7. Airborne 04:58
8. Sorcerer 03:22
9. Schitzoid 04:22

Rok wydania: 1978
Gatunek: Epic Hard Rock/Heavy Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Jim Kelly - śpiew
Mike Shadel - gitara
Kirk Bryk - gitara
Dave Maycroft - bas
Kieran Hoening - perkusja

Doprawdy przy okazji umiejscowienia prapoczątków epickiego metalowego grania nie wspomnieć o SORCERY to wielki błąd.
Zespół z Chicago grał od 1976 roku i przygotował dwa albumy, z których pierwszy to właśnie "Sinister Soldiers" w wersji winylowej wydany na dwóch płytach. Nazwa wytwórni, Century Records, jest myląca nie mamy tu bowiem do czynienia ze słynną Century Media, tylko z małą lokalną firmą płytową i nie jest nawet pewne czy z Chicago.

SORCERY to muzyka, która można określić jako epicki hard rock, ten hard rock stary bez przebojowych radiowych podtekstów, typowy dla ambitnego grania lat 70tych i w jakimś stopniu osadzonym w stylistyce BLACK SABBATH z tamtego okresu w kwestii transowości wolniejszych utworów i fenomenalnej grze gitarzysty, doprawdy fenomenalnej i ocierającej się o technikę Iommiego, choć bardziej melodyjnej. Nie brak tu także pewnych zeppelinowskich rozwiązań oraz riffów, jakie niebawem stały się podstawą siły NWOBHM, choć zespół trudno z tym nurtem jakoś skojarzyć... no może poza kilkoma progresywnie grającymi grupami, które większej popularności nie zdobyły. Doskonała jest także gra perkusisty, a wokal podkreśla całość w interesujący sposób, mimo że wokalista specjalnymi walorami głosowymi nie dysponuje.
Epickość SORCERY wyraża się w budowaniu łagodnego klimatu łamanego dynamicznymi solami jak w "Arachnic (The Dark King)" czy riffowej surowości i wzniosłości "Fly The Sky" i masa tu głębokiego rockowego basu. Zespół nie stroni też od instrumentalnego delikatnego space rocka w "Sugar Sweet Lady (Debbie's Song)", czy mocniej zagranego tradycyjnego metalu w "Slippin Away (For K.E.R.)" i "Sorcerer" w trochę w estetyce NWOBHM oraz bezpośrednich nawiązań do rocka brytyjskiego w nerwowym "Airborne". Mocno brytyjskie granie to także "Schitzoid" z niepokojącą otoczką tworzoną przez gitarę solową i perkusję z echami tym razem stylu BUDGIE. Wyjątkowo interesująco prezentują się w długich, wolniejszych utworach, poetyckich, rozmarzonych i refleksyjnych, wypełnionych misternymi zagrywkami gitarzystów i zadziwiającymi solami jak "Snowshit". Transowość tych kompozycji, także i najdłuższego "Last Good-Bye" jest niesamowita. Tu ta epicka atmosfera rockowej ballady jest porażająca i także poprzez pozorną oszczędność w środkach wyrazu. Z rzadka pojawia się mellotron, gitary niegłośne, szum wiatru, dyskretna perkusja i taki ujmujący śpiew...

Na dzisiejsze standardy ta płyta ma bardzo ubogie brzmienie, choć wszytko jest bardzo dobrze słyszalne. Nie o to jednak chodzi i cieszy ona z zupełnie innych powodów, podobnie jak drugi, już ostatni album SORCERY wydany w dwa lata później "Till Death Do We Part" jeden z pierwszych albumów z psychodelicznym proto metalem w hard rockowym image.
Dokładnie nie wiadomo kiedy zespół przestał istnieć, ale stało się najprawdopodobniej w pierwszych latach 80tych.


Ocena: 8,3/10

2.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości