22.07.2018, 20:23:58
Lechery - In Fire (2011)
Tracklista:
1. Awakening 01:39
2. Mechanical Beast 05:00
3. Burning Anger 03:38
4. Heart Of A Metal Virgin 04:49
5. Lethal 04:06
6. Cross The Line 04:36
7. Carry On 03:22
8. In Fire 05:18
9. All The Way 04:57
10. The Igniter 03:21
11. Lust For Sin 03:53
12. We All Gonna Rock You Tonight 04:08
Rok wydania: 2011
gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Martin Bengtsson - śpiew, gitara
Fredrik Nordstrandh - gitara, instrumenty klawiszowe
Martin Karlsson - bas
Robert Persson - perkusja
oraz gościnnie:
Oliver Hartmann - śpiew / dodatkowe wokale poboczne ( 3, 6, 7, 10, 11)
oraz gościnnie:
Oliver Hartmann - śpiew / dodatkowe wokale poboczne ( 3, 6, 7, 10, 11)
To druga płyta LECHERY wydana pod koniec sierpnia 2011 przez Metal Heaven.
I tu nie chodzi o to, że ja jestem uprzedzony do tego zespołu.Ja po prostu mam alergię na nieszczery, słaby heavy metal, a taki gra ten zespół szanownego Martin Bengtsson.
Jestem uprzedzony do takiego fatalnego kopiowania ACCEPT czy UDO jak w Mechanical Beast, z tym ohydnym "hej, hej" w tle. Ta płyta jest równie kiepska jak poprzednia.
Burning Anger to jakiś BLACK SABBATH z Martinem zubożony jak uran w pociskach artyleryjskich, a Heart Of A Metal Virgin brzmi jak numer FIREWIND, gdyby im się chciało grać czegoś dobrego, no i ten zawstydzający refren...Większość z tego co tu grają (Carry On, lekko amerykański The Igniter) byłyby co najwyżej wypełniaczami bonusowymi, gdzieś na płytach heavy trzeciej ligi europejskiej. Wszystkie w zasadzie kompozycje zawierają w sobie marne sola, niegodne Bengtssona jako gitarzysty, bardziej słabe jako rockowe niż beznadziejne jako metalowe. Może tylko krótki popis w Lethal jest coś wart. Do tego wszystkiego pewna liczba zagrań wskazuje na niezdrową fascynację ekipą BULLET, która jednak przynajmniej nie udaje classic metalowej kapeli. Czy coś jest nieco lepszego na tym albumie? Na pewno nie Lethal z "łooo-oo" i z ogranym już tysiące razy riffem głównym. Może chwilami Cross The Line, może szybki gitarowy atak w In Fire... Może to faktycznie najlepszy numer na tym albumie. Z sensowną melodią ze znośnym refrenem i z autentycznym chyba po raz pierwszy wokalem. Taki wymiatacz Lechery, by się rzekło... Dobrze, że prawdziwe wymiatacze wymiatają znacznie bardziej. Tu jednak partia basowa Martina Karlssona jest rewelacyjna i to trzeba sprawiedliwie przyznać.
Rzecz jasna trzeba pamiętać, że to doskonali muzycy są, tylko może celują w mało wymagająca publiczność. Taka, której się na stadionie spodoba rock-metal w stylu All the Way, czy Lust For Sin lub już zupełnie beznadziejnego We All Gonna Rock You Tonight.
Burning Anger to jakiś BLACK SABBATH z Martinem zubożony jak uran w pociskach artyleryjskich, a Heart Of A Metal Virgin brzmi jak numer FIREWIND, gdyby im się chciało grać czegoś dobrego, no i ten zawstydzający refren...Większość z tego co tu grają (Carry On, lekko amerykański The Igniter) byłyby co najwyżej wypełniaczami bonusowymi, gdzieś na płytach heavy trzeciej ligi europejskiej. Wszystkie w zasadzie kompozycje zawierają w sobie marne sola, niegodne Bengtssona jako gitarzysty, bardziej słabe jako rockowe niż beznadziejne jako metalowe. Może tylko krótki popis w Lethal jest coś wart. Do tego wszystkiego pewna liczba zagrań wskazuje na niezdrową fascynację ekipą BULLET, która jednak przynajmniej nie udaje classic metalowej kapeli. Czy coś jest nieco lepszego na tym albumie? Na pewno nie Lethal z "łooo-oo" i z ogranym już tysiące razy riffem głównym. Może chwilami Cross The Line, może szybki gitarowy atak w In Fire... Może to faktycznie najlepszy numer na tym albumie. Z sensowną melodią ze znośnym refrenem i z autentycznym chyba po raz pierwszy wokalem. Taki wymiatacz Lechery, by się rzekło... Dobrze, że prawdziwe wymiatacze wymiatają znacznie bardziej. Tu jednak partia basowa Martina Karlssona jest rewelacyjna i to trzeba sprawiedliwie przyznać.
Rzecz jasna trzeba pamiętać, że to doskonali muzycy są, tylko może celują w mało wymagająca publiczność. Taka, której się na stadionie spodoba rock-metal w stylu All the Way, czy Lust For Sin lub już zupełnie beznadziejnego We All Gonna Rock You Tonight.
Co na plus? Na pewno wyborna produkcja. Ach, te bębny, ten metaliczny bas, ten syk blach! Ach, ten potężny heavy sound gitar. Ustawienie wokalu wzorcowe, umiejscowienie chórków w przestrzeni wyborne. W chórkach w kilku kompozycjach pojawił się Oliver Hartmann (AT VANCE). Słychać jak stara się coś tu zrobić, by te linie wokalne były mniej obciachowe, ale przecież, co on może?
Na zakończenie w tajemnicy powiem, że Lust For Sin mi się bardzo podoba, ale proszę tego nie rozgłaszać.
ocena: 5,1/10
Na zakończenie w tajemnicy powiem, że Lust For Sin mi się bardzo podoba, ale proszę tego nie rozgłaszać.
ocena: 5,1/10
26.08.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"