Nergard
#1
Nergard - Eternal White (2021)

[Obrazek: Nergard-Eternal-White-1500x1500.jpg]

Tracklista:
1. God Forgive My Haunted Mind 06:59     
2. Pride of the North 04:45     
3. From the Cradle to the Grave    04:09     
4. Carry Me 04:25     
5. Beneath Northern Skies 04:57     
6. Where No One Would Shed a Tear 03:09     
7. Downfall 05:44     
8. Now Barely There 04:09     
9. Eternal White 04:50     
10. Erasing The Memories 07:08

Rok wydania: 2021
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Norwegia

Skład:
Stefani Keogh - śpiew
Mathias Molund Indergård - śpiew
Andi Kravljaca - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Ørjan Halsan - gitara
Andreas Nergård - perkusja, instrumenty klawiszowe, orkiestracje

Gościnnie:
Tim "Ripper" Owens - śpiew
Jon Tore Dombu - bas


NERGARD to solowy, poboczny projekt perkusisty Andreas Nergård, który założył w 2010 roku. Mimo długiego stażu, zespół nie ma zbyt wielkiego dorobku i poza zbiorem singli są tylko dwa EP z 2011 i 2014 roku.
Z powodu pandemii, Nergård miał więcej czasu i w 2020 roku skupił się na tworzeniu materiału na debiut i 21 maja zostanie on wydany przez Pride and Joy Music.

Gdyby cały album był jak God Forgive My Haunted Mind, utrzymanym w stylu symfonicznych projektów pokroju BETO VAZQUEZ INFINITY albo nawet CELESTY, to by było bardzo dobre. W tej kompozycji jest wyborna realizacja, świetne orkiestracje, pięknie zaznaczające melodię główną i refreny, wspomagane wybornymi wokalizami w stylu CELESTY i NIGHTWISH. O filmowym rozmachu RUINS OF ELYSIUM nie ma tutaj mowy, ale są momenty, gdzie słychać późne KAMELOT.
Dalej już bywa równie i może pastelowy Pride of the North przypomina TWILIGHT FORCE z dodatkiem VISIONS OF ATLANTIS czy delikatniejszych kompozycji SERENITY, From the Cradle to the Grave to już symfonika i osłabiający, sztuczny i popowy refren grup z okręgu AVANTASIA i BATTLE BEAST, z którego bije okrutna sztampa.
Jest i miejsce na akcent szwedzki i zapożyczenie z ostatniej płyty DRAGONLAND w Carry Me i tutaj są punktowane najsłabsze elementy takich płyt, od przewidywalnej melodii po wyliczone wykonanie. Podobnie Beneath Northern Skies, zagrany z większym pazurem Where No One Would Shed a Tear, ale tutaj chociaż grają konkretnie i nie próbują być imitacją KAMELOT, które mieszają z NIGHTWISH w Downfall. Now Barely There to Ripper, który niestety na tle pozostałych wokalistów wypada poprawnie i nawet gorzej od tego, co zaprezentował na trzeciej płycie Mariusa Danielsena. Melodia może i udana, ale nostalgii Owensowi nie udaje się z tego wydobyć jak Roy Khanowi czy Andi Kravljača, za to są fatalne skrzeki wokalistki. Rockowe korzenie zespołu wychodzą w Eternal White i w swoim wyliczeniu oraz odtwórczości to się może podobać i szkoda, że solo jest tak krótkie i oszczędne. Na koniec próbują uderzyć minimalizmem EVERGREY, ale po bardzo dobrym wstępie Erasing The Memories przeradza się w teatrzyk AVANTASIA.

O ile kompozycje są w większości tylko poprawne, tak produkcja Jon Tore Dombu jest absolutnie bez zarzutu. Solidne wypunktowanie basu, dobre umiejscowienie perkusji, która grzmi nad orkiestracjami, które są zrealizowane bardzo dobrze, jak w CELESTY.
Szkoda, że pomysłów starczyło na jeden bardzo dobry utwór. Pozostałe to kapsuła czasu, w której zawarte jest ostatnich 10-15 lat muzyki symfonicznej czołowych grup jak NIGHTWISH, SERENITY czy nawet KAMELOT, oblepione kurzem AVANTASIA.
Muzyka niezbyt wymagająca i prosta, ale i nieoferująca zbyt wiele. Na sezon posuchy czy niedobory u fanów AVANTASIA jak znalazł zaraz obok AVALAND, co ambitniejsi zawodnicy zwrócą się raczej w stronę tegorocznych, bardzo słonecznych Włoch.


Ocena: 7.1/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości  Pride & Joy Music.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości